Wiener Prater - jeden z najstarszych parków rozrywki na świecie. Jego wizytówką jest Wiedeński Diabelski Młyn, który powstał w 1987 roku (sic!). Jest to też chyba najnudniejsza atrakcja tego klimatycznego miejsca. No chyba, że zakupi się jeden z wagoników na kilka godzin i zorganizuje się w nim romantyczną kolację (da się - problemem są tylko pieniądze ;))
Kolejnym ważnym punktem jest Muzeum Madame Tussauds. Tzn Park się tym chwali ale mi się wydaje, że to kolejny punkt trochę bez sensu. No ale co kto lubi.
A propos tego co się lubi lub nie lubi - amator adrenaliny oczywiście też znajdzie mnóstwo rollcoasterów i innych dziwnych rzeczy, które mi mroziły krew w żyłach. Nie-e. To park musiałby MI zapłacić żebym skorzystała z tych morderczych machin. Zdecydowanie bardziej pociągały mnie małe kolejki i samochodziki dla dzieci do lat 12 ;) Żeby nie było, spróbowałam kiedyś jazdy na prawdziwym rollercoasterze (nomen omen też na Praterze, który odwiedziłam kilka lat wcześniej dosłownie na 2 godziny) i absolutnie nie wiem co jest takie super w tych wagonikach śmierci.
Chociaż w czasie wcześniejszej wizyty na Praterze bawiłam się na największej karuzeli ever, musiałam pokręcić się jeszcze raz. Myślę, że to zdecydowanie najfajniejszy punkt widokowy w mieście. Nie dość, że widzi się cały Wiedeń to dodatkowo wiruje się do 60km/h :D Naprawdę mnóstwo zabawy!
A po zakończonej zabawie i spacerze pośród okropnie strasznych kolejek i okropnie zabawnych strasznych domów poszliśmy na tradycyjne udko świni. Z kością. Bardzo tłuste.
Normalnie podaje się je dla dwóch osób, ale że udko swoje kosztowało to uznaliśmy, że zamówimy tylko jedno na cała ekipę. I najedliśmy się do syta. Ja nie wiem jaki trzeba mieć żołądek żeby zmieścić połowę porcji.
Całe szczęście Austriacy nie jedzą na co dzień austriackiego jedzenia. Inaczej rozmiarowo dopasowaliby się do Amerykanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz