Słowenia - kraj, mylony przez wiele osób z naszym południowym sąsiadem. Dla Słoweńców musi to być okropnie irytujące. Zwłaszcza, że ze Słowacją nie ma NIC wspólnego. Tak jak Tyka opowiedziała dwie notki wcześniej - jest to połączenie Austrii z Włochami, co w efekcie daje coś zupełnie nowego i nietuzinkowego.
W Słowenii byłam razem z przyjaciółmi na Sylwestrze, odwiedziliśmy Tykę w czasie jej Erasmusa. Dzisiejsza notka będzie o tym jak spędziliśmy Nowy Rok.
Bled. Wspaniałe miejsce. Nie przestaje mnie dziwić jak niektóre, bardzo nieciekawe, zabytki mają świetny marketing i WSZYSCY o nich wiedzą (moje największe rozczarowanie to Brama Brandenburska; musiałam upewnić się u przewodniczki czy to naprawdę to), a niektóre, takie jak Bled, znane są tylko niewielkiej grupie osób.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po przyjeździe do Bledu to zamek usytuowany na ogromnej skale, 130 m nad taflą jeziora. Zbudowano go najprawdopodobniej w 1011 roku co czyni go najstarszym obiektem tego typu w Słowenii.
Gdy już człowiek wdrapie się na ową skałę (nie jest to takie proste; schodów jest naprawdę dużo) dostaje w nagrodę widok na Alpy, jezioro i... piękną, małą wysepkę z kościołem.
Źródło: Next Trip Toursim
Gdy już znudzi nas napawanie się widokami, warto wybrać się na dłuższy spacer wokół jeziora (to opcja dla wytrwałych). Ciekawe może też być wynajęcie fijakerji czyli dorożki.
My zdecydowaliśmy się na wypożyczenie łódki i popłynięcie na tajemniczą wysepkę. Polecam - ubaw gwarantowany.
Kościół na wysepce nie wyróżnia się niczym szczególnym. Najładniej wygląda z daleka ;)
Jesli ktoś wybiera sie do Włoch lub Chorwacji, szczerze polecam zahaczyć o Słowenię. To kraj, który jest mało znany a ma bardzo wiele do zaoferowania. Wspaniałym przykładem jest Bled. Każdy kto tam zawita poczuje się jakby niespodziewanie wpadł do baśniowej krainy.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz