Nie od dzisiaj wiadomo, że Szwedzi są wychillowanym narodem, nie mającym prawdziwych problemów (oni myślą, że mają bardzo ważne problemy, ale to nieprawda). I właśnie takich Szwedów spotkałyśmy na corocznym festiwalu Szczęśliwych Krów. Całe wydarzenie polega na tym, że masa ludzi ogląda moment w którym krowy trzymane w budynku przez całą zimę, mogą wreszcie wybiec na świeże powietrze. Jest to fajne bo krowy zazwyczaj chodzą, stoją lub leżą, a akurat te, nazywane często też "szalonymi" skaczą, bawią i tarzają się w sianie. Zabawne jest to że, jak na szwedzkie standardy przyjechała ogromna ilość ludzi, czekaliśmy na ten widok jakieś 20 minut, krowy wybiegły, poskakały ze 3 minuty i się skończyło. No bardzo ciekawe :P
Za to rozdawali za darmo mleko i cynamonowe bułeczki, więc wszystkie byłyśmy w niebo wzięte.
Wydarzenie było sponsorowane przez Arlę. To szwedzka firma, która jest zdecydowanym liderem rynku mleczarskiego w Szwecji.
Nasz genialnie turystyczny avisowy mini van.
A na samym końcu - najciekawszy moment tego widowiska. Emocje sięgały zenitu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz