Proszę się przygotować na dużą liczbę zdjęć.
Według mnie, jeśli ktoś jedzie do Szwecji w nadziei zobaczenia pięknych miast, może się zawieść (oprócz Sztokholmu, Sztokholm jest super). Szwedzi zdają sobie z tego sprawę, więc silnie promują swoją przyrodę. I słusznie bo mają się czym chwalić. Potwierdza to też Gotlandia.
Gdy zaczęłyśmy przygotowywać się do naszej podróży w to miejsce natknęłyśmy się na kampanię promocyjną:
Można myśleć, że wszystkiego zdjęcia są mocno potraktowane photoshopem i jest to totalna nieprawda. Ale jednak nie. Byłyśmy w większości miejsc z kampanii i możemy potwierdzić - cała wyspa jest jak zlepek krajobrazów z różnych krańców Europy i Śwata. Przez dwa dni zobaczyłyśmy Grecję, Chorwację, Francję, Polskę, Szkocję, Anglię, Belgię...
BTW - wydaje mi się, że ta kampania jest mocno zerżnięta z polskiego pomysłu promocji Mazur. Not cool.
Takie widoki miałyśmy jakieś 500m od naszego domku. Wakacje pełną parą!
Gotlandia ma również swoją Blue Lagoon.
Jeden z pięknych rezerwatów przyrody:
Same drogi były ciekawe:
Natura, dosłownie wpadała na nasz samochód. W ciągu 3 dni widziałyśmy na drodze m.in. owce, jeże, sarny - jedna wybitnie chciała być rozjechana. I ptaki - również drapieżne. Jednego ptaka niestety zabiłyśmy. Wyobraźcie sobie 8 dziewczyn, które dyskutują, która ma wyciągnąć go z krat z przodu samochodu.
To chyba najbardziej znane miejsce na Gotlandii. Żeby było śmieszniej, w gruncie rzeczy nie na Gotlandii tylko na wyspie obok, zwanej Faro. Można się tam dostać darmowym promem.
Jedną z atrakcji Gotlandii (po za szczęśliwymi krowami) są... owce. Szczęśliwie dla mnie, Gotlandczycy hodują głównie te czarne, które są zdecydowanie moimi ulubionymi. Za każdym razem gdy widziałam stado obok, którego przejeżdżałyśmy, jęczałam, żeby dziewczyny zatrzymały samochód. W końcu się tego doczekałam.
Czekała nas śmieszna niespodzianka. Otóż gdy zatrzymałyśmy się naszym turystycznym Avisem, ów owce zaczęły niepokojąco beczeć i patrzeć się na nas tymi szalonymi oczami. Okazało się, że robiły to po to, żeby przywołać owce z innego pastwiska, żeby mogły pobeczeć sobie na nas razem.
Pod koniec wyprawy urzekły nas wielkie pola rzepaku.
A jadąc już do portu, niepodziewanie natrafiłyśmy na szczególnie piękne miejsce. Klify, których nazwy oczywiście nie pamiętam, były nie-sa-mo-wi-te.


.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz