(Uwaga: Ciekawostki zostały spisane w czasie podróży.)
1. Smog to nic fajnego. To piekielna mgła przez którą nie można normalnie oddychać.
2. Warto znać te całe chińskie znaczki bo można zjeść pierożki z mięsem z psa i powiedzieć, że są świetne. (naprawdę były okej.)
3. Wyższość chińskiej galerii nad np naszą galerią mokotów jest taka że w galmoku nikt z Ryłka nie będzie biegł przez korytarz że jednak sprzeda Ci te buty taniej.
4. Chińczycy pakują wszystkie owoce oddzielnie. To znaczy jak chcesz kupić mandarynki w supermarkecie to musisz kupić 10 opakowanych w ładne małe opakowanka. A nie siatę jak u nas. A jabłka są zabezpieczone specjalną pianką żeby się nie potłukły. Myślałam że lecę na koniec świata. A chyba to my mieszkamy na końcu świata.
5. Myślałam, że przez to że jest Chiński Nowy Rok dużo ludzi popyla z prezentami zapakowanymi z ładne czerwone bardzo duże papierowe torby. Jednak nie. Po prostu oni byli na zakupach. W takich ładnych, odświętnych torebkach można kupić jajka, suszone mięso kaczki, herbatę i... grzyby.
Źródło: tour-beijing.com
6. Dzisiaj walentynki. Chińczycy bardzo je świętują i dlatego od ok 14 non stop puszczają fajerwerki. Istnieje też alternatywne wytłumaczenie fajerwerkowania. Podobno robią to żeby rozgonić smog. Ale dzisiaj już prawie go nie ma.
7. Jest Chiński Nowy Rok dlatego jak na razie nie widać tych słynnych tłumów Chińczyków. W gruncie rzeczy jest całkiem pusto. A w dzielnicy gdzie mieszka Marta jest mniej tłoczno niż w Reykjaviku o 4 rano
8. Gdy idzie się na prawdziwy chiński market, trzeba być
przygotowanym na targowanie się. Musiałam sobie kupić ciepły szalik bo dzisiaj
jadę do Harbinu gdzie jest bardzo zimno. Cena początkowa 425zł. Cena końcowa
50zł.
9. Chińczycy w dosyć zabawny sposób rozumieją rozrywkę
poprzez wyjście do clubu. Dużo z nich zamawia najlepszy stolik, ogromne ilości
alkoholu (takie butle widziałam tylko jako ozdoby w sklepach monopolowych),
owoców, przekąsek i soków, a potem siedzi i w ogóle nie tańczy.
10. Jeśli już mowa o chińskich clubach to trzeba uważać na
podrobiony alkohol. Bardzo mała ilość bardzo szybko uderza do głowy.
11. Dużo panów tutaj ma bardzo długi paznokieć u
najmniejszego palca. Teraz już wiem, że służy do drapania. I dłubania.
12. To nieprawda co piszą w przewodnikach o złodziejach.
Chińczycy dbają o swój wizerunek i nader rzadko zdarza się żeby jakiś
obcokrajowiec został okradziony.
13. Przyjeżdżając do Pekinu warto zaopatrzyć się w duże
ilości kremów, balsamów i pomadek (te ostanie można spokojnie kupić tutaj; są
tanie i bardzo fajne). Powietrze szybko wysusza skórę. I wszystko potem swędzi.
WSZYSTKO.
14. Dużo Chińczyków na emeryturze spędza wolny czas w
ogrodach. Grają tam w karty, chińskie dziwne gry planszowe, odpowiednik naszej
zośki (gra się taką śmieszną lotką z piórkami), ćwiczą klaszcząc i rytmicznie
mówić COŚ po chińsku, śpiewają oraz chodzą… do tyłu. Marta powiedziała mi, że
to według nich utrzymuje trzeźwość umysłu.
15. To całkiem możliwe że będąc blondynem zostaniesz zaczepiony przez Chińczyków, którzy chcą sobie zrobić z Tobą zdjęcie.
16. Podróż do Chin to podróż głównie kulinarna. Polecam kwiat lotosu. Nie polecam przyprawy od której drętwieje język. (Aczkolwiek, teraz od czasu do czasu sentymentalnie ją przeżuwam ;))
17. Bardzo polecam restaurację typu hot pot. Jest taka w Warszawie na Mokotowskiej – Shabu Shabu. Polega to na tym że dostaje się bulion, który cały czas gotuje się przed Tobą oraz surowe rzeczy do jedzenia, które trzeba samemu sobie ugotować. Wierzcie mi albo nie ale to GENIALNA zabawa.
18. W chińskim nie ma słowa „nie” używanego samodzielnie. „Tak” z resztą też nie ma.
19. Skorpiony i innego rodzaju robale nie są przysmakiem
Chińczyków z północy lub okolic Pekinu. Można je kupić głównie na ulicach
turystycznych.
Aczkolwiek pamiętam, że widziałam coś dziwnego/obrzydliwego
w takich dużych pojemnikach w pobliskim supermarkecie.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz