poniedziałek, 1 lipca 2013

Harbin cz.1

 Harbin to miasto na północy Chin. Jest stolicą prowincji Heilongjiang. Liczba mieszkańców - ok. 3,5 mln.


 

   Przed wyjazdem do Chin nie zdawałam sobie sprawy, że będzie mi dane obejrzeć to niesamowite miasto. Marta poznała w pralnii Janainę, a Janaina zaproponowała mi ten wyjazd. Nie mogłam nie przyjąć tak wspaniałej propozycji. I tak, 3 dni później jechałam nocnym pociągiem z kolegami z Meksyku, Surinamu i Algierii. 


 Wschód Słońca, jakieś 50 km od Harbinu.


 Wesoła, międzykontynentalna ekipa.


 Kolega z Surinamu przeżył szok, gdy wysiadł z pociągu.


   Na śniadanie wybraliśmy dobrze wyglądającą restaurację, wyspecjalizowaną w przygotowywaniu pierożków. Trochę dziwny posiłek dla zmęczonego europejskiego żołądka z samego rana, ale były pyyyszne.


   Dzisiaj opiszę Wam tylko wizytę w Snow Parku. Już rzeźba, która była jednocześnie reklamą tego miejsca, wzbudziła w nas pełen podziw. Tak, tak - to z tyłu za nami to rzeźba ze śniegu. Ludzie są niesamowici.


   Po pierwszym zachwycie czekał nas jeszcze pół godzinny marsz, który umilały nam rozwieszone flagi wszystkich państw świata. Ciekawostka: Kolega z Surinamu wiedział jak wygląda nasza flaga i zapytał się mnie czy jestem pewna czy to co pokazuję to rzeczywiście flaga Polski, bo może to też być Indonezja lub Monako. Respect. (Flagi były zawieszone w taki sposób, że nie wiadomo było gdzie jest góra a gdzie dół).


   Wejście do parku też nam zorganizowało niezły ubaw, ponieważ dowiedzieliśmy się, że bilety normalne kosztują 150 zł. Próbowaliśmy zrobić mały przekręt z użyciem legitek kolegów ze studiów, żeby wejść za mniejszą kwotę, ale niestety Pani zorientowała się, że jest coś nie tak i zaczęła krzyczeć. Bardzo żałuję, że nie zrozumiałam.
   Na zdjęciu powyżej - Panie chattują w czasie przerwy w pracy.

  Poniżej, zdjęcia najfajniejszych rzeźb, które znaleźliśmy.












   Wszystkie mniej lub bardziej nam się podobały, ale zdecydowanie TA nas powaliła. Jest przepiękna. Aż szkoda, że jej egzystencja kończy się w raz z nadejściem wiosny.


   Warto jeszcze wspomnieć o tym, że pobyt w parku umiliła nam grupa ludzi przebranych za śmieszne postacie. Pracownicy zrobili paradę, a na samym końcu zatańczyli Gangnam Style. Teraz, jak leżę w łóżku i piszę ten tekst, wydaje mi się to strasznie kiepskie, ale w tamtym momencie bawiliśmy się jak dzieci i zebraliśmy kupę szalonych wspomnień. ;)




2 komentarze:

  1. Uwielbiam Harbin, wspaniałe miasto z szaleńczo smacznym jedzeniem :) ale cena za bilet jakaś z kosmosu zupełnie! a u kotowatych byłaś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście w Harbinie jest zabójcze jedzenie - jadłam tam moje ulubione chińskie dania. Za pociąg w obie strony zapłaciłam ok 150zł więc chyba miałam szczęście (a to był chiński nowy rok!)
    Kotowate widziałam ^^ O tym ma być następny post.
    Gdzie jeszcze byłaś w Chinach?

    OdpowiedzUsuń