wtorek, 13 maja 2014

Pozostałości ZSRR

Chciałabym Wam pokazać tylko kilka rzeczy, na które natknęłam się w Petersburgu. I o dziwo było ich niewiele.
Zdecydowanie najbardziej największą pozostałością po ZSRR jest Plac Zwycięstwa. Upamiętnia zakończenie "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Jest to propagandowy termin określający tę część II wojny światowej, w której ZSRR walczyło przeciwko III Rzeszy oraz oblężenie Leningradu. Po środku placu postawiono 48-metrowy obelisk, ogromny marmurowy mur w formie pierścienia oraz wybudowane podziemne multimedialne muzeum. Mówcie co chcecie, ale Rosjanie osiągnęli wyznaczony cel - to miejsce przyprawia o ciarki i czuć potęgę minionego ustroju.


Źródło: www.visit-saint-petersburg.ru/victory-square/









Kolejnym wyróżniającym się miejscem jest "House of Soviets". Była to siedziba przedstawicieli partii. Teraz jest to normalny biurowiec. Ale nadal przed budynkiem dumnie stoi Włodzimierz Lenin.



W czasie 3 dni ciągłego łażenia po mieście znalazłam tylko jeden sklep z czerwonymi pamiątkami. Matrioszki zdecydowanie zdominowały ten rynek.



Miałam to szczęście być w Petersburgu w czasie przygotowań do parady z okazji 9 maja. Według mnie sposób organizacji obchodów to też spora pozostałość po sowieckiej Rosji. W mieście można było napotkać plakaty i bilbordy przypominające o święcie, kupić specjalne okazjonalne kartki (nie mogłam NIE kupić jednej, jest okropnie brzydka, ale ultrarosyjska). Musieliśmy też wrócić wcześniej z Puszkina, ponieważ kierowca autokaru dostał informację o nadchodzącym zamknięciu autostrady w celu przeprowadzenia próby przed świętem.


Ostatniego dnia natknęliśmy się na rosyjskich żołnierzy również ćwiczących do obchodów.





Teraz krótka historia tego selfie. Wstawiłam je na mój profil na fejsbuku, bo byłam ciekawa jak zareagują na to moi znajomi. No cóż, nie zdziwiłam się gdy kilka osób (chociaż, zdziwiłam sie że TYLKO kilka) było tym zbulwersowanych. Przecież jesteśmy po stronie Ukrainy i nienawidzimy Rosji.
A wiecie jak zareagowali Ci żołnierze? Najpierw byli całkiem niechętni, ale jak im powiedziałam, że jestem z Polski od razu się rozchmurzyli i powiedzieli, że jak z Polski to jasne, że tak.
Więc mimo tego, że jestem bardzo antyrosyjska jeśli chodzi o politykę, bardzo zmieniłam swoje nastawienie do maluczkich Rosjan, którzy kompletnie nie mają wpływu na to co się dzieje "na górze". 
Tatiana, dziewczyny z hostelu i inni ludzie napotkani w czasie tych 3 dni byli niesamowici. Znowu się to potwierdza - podróże kształcą i poszerzają horyzonty.




Dziewczyny też chciały zrobić sobie selfie. I oto jak to się skończyło:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz